Maćka poznałem ze dwadzieścia lat temu, kiedy w domu należącym do dziadków Pawlików otworzył swoją wytwórnię gitar. Zresztą pracował w niej wówczas chwilę mój wujek i chrzestny ojciec Jacek Pawlik. Maciek zawsze był człowiekiem czynu, dlatego trudno mi sobie go teraz wyobrazić pokonanego przez udar mózgu. Bo właśnie z powodu tego udaru powstała potrzeba zorganizowania koncertu na rzecz przebywającego od sześciu lat w USA twórcy lutniczej legendy gitar Mensfelda, a potem MEG. Koncert, w którym wzięło udział praktycznie całe muzyczne środowisko Nowego Targu okazał się hitem. "Zagrajmy dla Maystra by nam dobrze rockował" - to bardzo dobry tytuł imprezy. Napisałem, że nie wyobrażam sobie Maćka pokonanego, bo sam atak choroby nie oznacza jeszcze przegranej. A nawet tyko powierzchownie go znając, po treści listu odczytanego podczas koncertu wnioskuję, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Maćku! Trzymaj się!
|